Święta, święta i już właściwie po wolnym. Kwiecień był miesiącem obijania i wielu wolnych dni aczkolwiek ciągnął się niesamowicie i szczerze mówiąc już nie mogłam się doczekać jego końca.
Co w zeszłym miesiącu dostrzegł mój telefon?
Mistrz kierownicy
Na zakupy - marsz
Jednoosobowa święconka :)
Pisankowe śniadanie - chemiczna porcyjka
Rzeżuszka :)
Świąteczne oko
Sandały idealne?
Coś na ząb
Coś na ząb po polsku :)
A po buty chodzę tak!
Prawie jak lawina
Mistrzostwo wyjeżdża z Rzeszowa..
Rakieta specjalnie dla mnie :)
Rzeszów nocą
Pierwsza tęcza w tym roku
Byłam w raju!
Pół życia w drodze
Drużyna A? Wiedz że coś się dzieje!
A jelenia już znacie :)
Na tym koniec miesięcznego albumu.
Dziękuję za odwiedziny i niebawem zapraszam na relację z dzisiejszego rzeszowskiego święta Paniagi.
Witajcie po długiej nieobecności. Niestety, dopadł mnie kryzys twórczy i nie mogłam się zmobilizować do wykrzesania z siebie czegokolwiek.
Jednak wracam aby przedstawić Wam moich najlepszych kolegów, a mianowicie, kremy BB z VIPERY.
Szczerze mówiąc kiedy zobaczyłam owe specyfiki pomyślałam: "Tak, znów jakiś badziew udający prawie - podkład a za tą cenę już na pewno nic z niego nie będzie"
Kiedy zobaczyłam jak zachowuje się na tłustej skórze z przebarwieniami doznałam szoku.
Początkowo stwierdziłam jednak, że nie zaryzykuję na swojej suchej i wrażliwej skórze kremu matującego dla skóry skłonnej do przetłuszczania (Silky Match Maker 04). Zainwestowałam więc w jego rozświetlającego brata (Star in the Moonlight 05). Nie zrobił jednak na mnie już tak dużego wrażenia jak pan Match Maker i tym właśnie sposobem stałam się szczęśliwą posiadaczką ich obu.
Przejdźmy do spraw technicznych.
Tubka zawiera 35 ml kremu z faktorem słonecznym (jednak nic nie wiadomo na temat jego wartości)
Skład raczej długi i niekoniecznie wybitny (ale krzywdy nie robi)
Opakowanie miękkie aby nie męczyć się z wyciskaniem
Konsystencja dość leista
Doskonale się rozprowadza i nie pozostawia smug
Silky Match Makrer - krycie bardzo dobre ale bez efektu maski
Star in the Moonlight - krycie lekkie, możliwość budowania bez ryzyka przesadzenia
Cena 15 zł! na stoisku firmowym
Gama kolorystyczna zawiera 6 odcieni z czego 2 są co najmniej dziwne :)
Jak dla mnie szał ciał i wszelkim podkładom drogeryjnym mówię serdeczne adios amigos :)
Jeśli teoria za nami czas na potwierdzenie moich słów.
04 - chłodny beż, bardzo ziemisty
05 - beż z żółtym tonem
Zdjęcia zostały zrobione w świetle dziennym.
Na zakończenie przedstawie efekt na twarzy.
Nie mam większych problemów z cerą, jednak moja skóra jest zawsze zaczerwieniona a w obszarze ust podrażniona i łuszcząca, co wygląda niekoniecznie estetycznie (nie znalazłam jeszcze na nią lekarstwa).
Na początek cera bez makijażu i kremu.
Pierwsze zdjęcie przedstawia BB nr 05 - rozświetlający
Nienachalny efekt rozświetlenia i zdrowej skóry. Krem wtapia się i dostosowuje do kolorytu skóry. Jest w stanie przetrwać 8 - 10 godzin, ale pod koniec dnia suche skórki są wyraźnie widoczne.
Drugie zdjęcie to BB nr 04 - matujący
Na zdjęciu z lampą widać efekt świecenia, jednak nie jest to wygląd przetłuszczonej skóry a zdrowej i zadbanej cery. Wbrew pozorom nie wysusza, mniej podkreśla suche skórki i pomaga w gojeniu podrażnień. Utrzymuje się dłużej od poprzednika bo ok 10 godzin lub więcej w zależności od warunków. Gdyby nie tak ziemisty kolor byłby moim wybrańcem.
Choć oba kremy dobrze dopasowują się do koloru skóry ja mieszam je ze sobą aby uzyskać dobre krycie i efekt świetlistej cery, co w przypadku stosowania samego 04 mogłoby się skończyć lekko chorobowym wyglądem.
Podsumowując, jestem niesamowicie zadowolona z tych produktów zarówno razem jak i z osobna. Nie potrzebuję już niczego innego, w końcu jestem uszczęśliwiona :)
PS. Wciąż szukam idealnego kremu na dzień. Jakieś wskazówki?
Dzień dobry. Cześć i czołem.Wita Was dostojny pan jeleń
i zaprasza na kolejną odsłonę bardziej foto, choć w dalszym ciągu słownej relacji z weekendowego wypadu do Krakowa. Jak obiecałam, tak też wracam szybko :)
Po nocy przespanej z kotem na głowie (i nie tylko na głowie) nastała NIEDZIELA.
Podobnie jak dzień wcześniej - chińskie oczy, ogarnianie na szybko i spacer na przystanek tramwajowy. Pogoda chciała być łaskawa
a Matylda zapraszała na śniadanie.
Dzień targowy zapowiadał się całkiem przyjemnie.
Na początek wykład na temat makijażu fotograficznego, niestety zbyt krótki. Następnie spotkanie z Lauren i ekspresowe zabiegi na twarz.
Później biegusiem do sali pokazowej bo już czekał na nas Dr. Grandel ze świetnym klipem reklamowym.
W stereo nieźle dawał popalić.
Po Beautygen przyszedł czas na Clarene i jej 80% mieszanki kwasów a w nagrodę za obecność mały gratisik :)
Chociaż trochę obawiam się o jego wiek bo niemiłosiernie cuchnie starym detergentem.
Po Clarenie bieg zdrowia na wykład o masażu Tsuboki. A w międzyczasie "małe zakupy" od NORELA - kwas migdałowy :)
Następnie foliowa kobieta Dr Shchurevicha, tym razem z zafoliowaną twarzą (niestety zdjęć nie posiadam).
A na koniec dnia wykładowego Elodie Vialle o pracy mobilnej kosmetyczki.
Dzień zdecydowanie intensywny i obfitujący w niespodzianki, albowiem zupełnie niespodziewanie na jego zakończenie zostałam (chyba najszczęśliwszą na świecie) posiadaczką złotego kartonu od NORELA.
Tamtaradaaam
Z pośród 539 osób rozlosowano 77 nagród a ze szczęśliwym numerkiem 188 w tym gronie znalazłam się ja :)
Chociaż wcześniej podejrzewałam "że to co w życiu mogłabym wygrać to jedyna kulka umieszczona w bębenku rewolweru w rosyjskiej ruletce". Moja mina po usłyszeniu nazwiska podobno była bezcenna :)
Takim oto niewątpliwie miłym akcentem, objuczone niczym woły zakończyłyśmy uczestnictwo w 29. Międzynarodowym Kongresie i Targach Kosmetycznych LNE&spa.
Po powrocie nastąpiła tradycyjna kolacja. (Polecam - JuicyJ)
Fotografowanie wszystkiego co popadnie:
I powrót do domu.
GPS oszalał i prowadził przez ocean
Ale wróciliśmy. Wykończeni, wytyrani jednak szczęśliwi :)
A w domu przyszedł czas na podsumowanie:
Wcześniej prezentowana makulatura, momentami dość ciekawa.
BABOR
BIELENDA
CLARENA
ZAKUPY
I DARY LOSU
Wyjazd zaliczam zdecydowanie do udanych. Poznałam nowych ludzi, miejsca, zwierzęta, tramwaje i kamienice. W planach już kolejny, 30. Kongres 8 i 9 listopada.
W marzeniach Łódź, Warszawa może kiedyś Londyn. Na szczęście marzenia nie kosztują.
Tym czasem ja pozdrawiam i zapraszam do zaglądania na bloga i trzymania kciuków za moją wytrwałość w jego tworzeniu :)